Przyznam się szczerze, że nie wiem, czy byłam kiedyś na bardziej odizolowanej wyspie, niż Boa Vista. Jakbym spojrzeć szerzej, to wydaje mi się, że cała Republika Zielonego Przylądka to takie indywiduum, nieco samotne, ale szczęśliwe same ze sobą. Boa Vista to najsłabiej zaludniona wyspa Republiki Zielonego Przylądka, co zdecydowanie widać. Lotnisko jest tak kameralne, że wyglądem przypomina bardziej jakiś lokalny market, niż miejsce, gdzie wyspa wita nowych gości.
Boa Vista to tak spokojna i relaksująca wyspa, że nawet wycieczka pick-upem po bezkresach przebiegła na luzie i bez większego pośpiechu. Pod nasz hotel Royal Horizon punktualnie o czasie przyjechały auta typu Pick-up, a w jednym z nich była Marta, jej partner i nastoletnia córka. Zdecydowałam się na zakup wycieczki od Polki, która od czterech lat mieszka na wyspie i razem z partnerem organizują różne wycieczki dla turystów przybywających na Boa Vistę . Stwierdziłam, że będzie to mniej skomercjalizowana przygoda, w porównaniu z ofertą biura podróży z którym przyleciałam na wyspę.
PLAŻA CHAVES
Ze względu na drobne problemy zdrowotne jednej z uczestniczek, zdecydowaliśmy się wyjechać odrobinę później, niż program przewidywał. Z racji tego, na pierwszy ogień wylądowała pobliska plaża Chaves, która pierwotnie miała być na deser. Widoki były oczywiście bardzo ładne, bowiem bezkresny ocean ze złotym piaskiem prosto z Sahary nie może nie robić wrażenia. Wjechaliśmy na wydmy i przez krótką chwilę mogliśmy cieszyć się widokiem.
Miałam tę przyjemność siedzieć na pace, więc pył i kurz na koniec dnia miałam wszędzie – w uszach, na głowie i twarzy. Jazda po plaży na pace Pick-upa to nie była moja najlepsza decyzja, ale traktowałam to jako element przygody. A czy wspomniałam może, że na Wyspach Zielonego Przylądka wieją też silne wiatry? Kobiety – nastawcie się na „bad hair day” everyday ;). Dziękuję światu, za decyzję o skróceniu moich włosów do ramion, bo gdybym została przy pierwotnej długości do pasa, nie wiem, czy jeszcze kiedykolwiek bym je rozczesała.
RABIL
Drugi przystanek – Rabil – niegdyś stolica wyspy, aktualnie drugie największe miasto wyspy. Właściwie to poza stolicą, to jedyne miasteczko wyspy. Aktualnie, przy mieście znajduje się tylko lotnisko i oprócz ostatniej na Boa Viście szkole ceramiki, nie dzieje się wiele więcej. W szkole zademonstrują Ci jak wygląda proces produkcji ceramicznych pamiątek, głównie figurek w kształcie żółwi oraz powszechnych wszędzie osiołków.
To jedno z najczęściej odwiedzanych miejsc na wyspie, zatem zdarza się, że kręcą się tam lokalsi upatrujący okazji w zainteresowanych turystach. Do naszej grupy podszedł mężczyzna z małpką na sznurku i pobierał opłaty za zdjęcie z nią na ramieniu. Nie popieram, nie wspieram takich atrakcji. Czasami przychodzą mieszkańcy z różnymi pamiątkami na sprzedaż, a czasami nawet z niczym, wyciągając ręce i licząc na dobroduszność turystów. Przy mnie bezcelowe są takie praktyki – nie rozdaję pieniędzy ani dzieciom, ani dorosłym.
W Rabil znajduje się także jeden z najstarszych kościołów na wyspie, Igreja de São Roque. Co zabawne, klucze do niego wędrują z rąk do rąk mieszkańców miasteczka. Z opowieści wiem, że jeżeli chce się wejść do środka, czasami trzeba się sporo naszukać, aby je odnaleźć.
ROUTE 66
A czy wiedziałaś/eś, że na wyspie znajduje się kabowerdeński odpowiednik Route 66. Kilkunastokilometrowa droga przecina jedyne ciągłe pasmo górskie na wyspie i jedzie się nią zdecydowanie dłużej niż może się wydawać. Droga rozpoczyna się za miasteczkiem Rabil i prowadzi m.in obok pustyni Viana. Krajobraz niesamowity, chociaż sama droga mocno wyboista. Zatrzymaliśmy się tutaj na kilka minut, aby nacieszyć oczy pustynnym widokiem.
Ten krajobraz wyjątkowo zapadł mi w pamięć. Jest coś niezwykłego w tych pustynnych widokach wyspy. Wielka przestrzeń zawsze dawała mi poczucie wolności i swobody, chyba dlatego mam tak dobre skojarzenia.
SENNE WIOSECZKI BOA VISTA
Senne wioseczki na Boa Vista, z ich spokojnym tempem życia, lokalną kulturą i kolorowym krajobrazem, stanowią idealne miejsce na odkrywanie autentycznego uroku wyspy. Jedną z takich wiosek jest Fundo das Figueiras, która wyróżnia się stosunkowo bujną roślinnością, co jest rzadkością na tej pustynnej wyspie.
Wioska ta jest znana także z gościnności swoich mieszkańców i to właśnie tam zatrzymaliśmy się na lunch. Restaurante Reencontro przygotowała nam smaczny obiad w postaci ryby i kurczaka z ryżem oraz warzywami. Klimat był naprawdę swojski, ale to akurat wyjątkowo mnie urzekło. Widziałam lekkie grymasy na twarzach ludzi, nieprzyzwyczajonych do jadania w takich miejscach, ale powiem szczerze – po podróży po Azji, mało co jest mnie już w stanie obrzydzić i zniechęcić do zjedzenia czegoś. To właśnie tam wyzbyłam się wszelkich oporów do jedzenia i sposobu jego przyrządzania ;).
Życie tutaj płynie wolniej, spokojniej. Te leniwe wioski (a wręcz przysiółki) składają się z kilku domostw, ewentualnego sklepiku w centrum i restauracji lub pubu, gdzie mieszkańcy spędzają swój wolny czas. Wioski na Boa Vista, choć małe i nieco odizolowane, oferują unikalne spojrzenie na kulturę i zwyczaje ludzi zamieszkujących wyspę. Przyznam, że ma to swój urok, ale ta izolacja poniekąd mnie przeraża. Dla przykładu, do jednej z wiosek trzeba dowozić wodę pitną, bo nie ma dostępu do czystej, bieżącej wody. Rzecz jasna, opadów deszczu na wyspie praktycznie nie ma, więc łapanie deszczówki także jest niemożliwe.
*GRA OWARE
Podczas przerwy w jednej z wioseczek, nasz przewodnik przyniósł grę. Ta gra, w zależności od kraju, nosi wiele nazw: Oware, Bao, Mankala, Kalaha. Pomimo różnych nazw, zasady są wszędzie zbliżone: w dołku umieszcza się po 4 kamyczki lub nasiona. Ruch polega na wzięciu kamyków z jednego dołka własnego rzędu i „posianiu” ich po jednym po kolejnych dołkach wokół planszy przeciwnie do ruchu wskazówek zegara.
Celem gry jest zbicie więcej kamyków od przeciwnika. Jeśli ostatni posiany kamyk znajdzie się w dołku przeciwnika i razem z nim będzie ich tam dwa lub trzy, to są zbijane, czyli zabierane przez przeciwnika. Aby wygrać, należy zbić więcej niż połowę kamyków.
Afrykańskie plansze wykonuje się najczęściej z drewna, ale powszechne jest także formowanie wgłębień w ziemi lub piasku i stosowanie muszelek jako pionków.
WRAK STATKU NA DESER
Na wyspie Boa Vista znajdują się pozostałości hiszpańskiego statku MV Cabo Santa Maria, który rozbił się o przybrzeżne skały w 1968 roku. Prawdopodobnie z powodu błędów nawigacyjnych, statek uderzył w skały blisko brzegu. Próbowano go odholować, ale się nie udało i tak został, stając się znikającą atrakcją turystyczną.
Aby dostać się do wraku tego statku, musimy przejechać całkiem spory odcinek drogi kamienną półpustynią. Droga jest wyboista, piach jest wszędobylski a paka na pick-upie niewygodna i prowizorycznie sklejona taśmą po wcześniejszym uszkodzeniu. Rzucało mną na wszystkie strony. Nie będę kłamać – komfortu w tamtym czasie nie doświadczyłam, ale jak już wcześniej wspomniałam – tratuję to jako element przygody i nowe doświadczenie.
Wrak statku wygląda całkiem ciekawie, jego wystający szkielet może być pewną atrakcją. Niestety, ze względu na słoną wodę, z każdym rokiem wrak dosłownie się kurczy – korozja działa szybko i szacuje się, że za kilka lat z wraku niewiele zostanie. Jest to całkiem sensowny argument, aby jak najszybciej udać się na wyspę ;).
INFORMACJE PRAKTYCZNE – BOA VISTA
Za wycieczkę zapłaciłam 70 EUR od osoby. Nie była tania, ale cała wyspa (a właściwie państwo) do najtańszych nie należy. Wysokie ceny związane są utrudnionym dostępem do wielu towarów i usług, wszak wszystko trzeba tutaj sprowadzać na statkach.
Do samej wycieczki mam lekko mieszany stosunek. Nie będę owijać w bawełnę, że jednym z powodów, dla których zdecydowałam się na skorzystanie z tej oferty akurat, były moje oczekiwania. Liczyłam na większą ilość ciekawostek i anegdot związanych z wyspą i mieszkańcami. Liczyłam, że dowiem się czegoś nowego, czegoś nieoczywistego, czym będę mogła podzielić się z Tobą na blogu. Tak niestety się nie stało, bo wszystkie informacje, które uzyskałam, były powszechnie dostępne w Internecie lub po prostu trudne do zweryfikowania.
Mimo wszystko, uważam to za fajną przygodę. Co prawda, z aktualną wiedzą jaką mam, zdecydowałabym się na samodzielne zwiedzanie wyspy na quadzie, ale nie żałuję absolutnie skorzystania z oferty.
Marta, razem ze swoim partnerem, oferują więcej wycieczek po wyspie. Jeżeli planujesz podróż na Boa Vistę i układasz sobie plan pobytu, to zerknij na stronę jej biura podróży.