Przekraczając granicę Wietnam – Kambodża, nie mieliśmy wiedzy, ile czasu może nam to zająć. Krąży wiele legend o trudnościach na przejściach granicznych, o skorumpowanych, powolnych strażnikach i zawiłej biurokracji. Część z tych zarzutów jest faktycznie prawdziwa, (jeśli mówimy o przejściu granicznym w Ha Tien), ale rzeczywistość nie okazała się aż tak okrutna. W związku z tym, razem z R. zdecydowaliśmy się na spędzenie kilku przyjemnych dni w miejscowości Kep, najbliżej położonego miasteczka przy granicy z Wietnamem. Nie mieliśmy planu jak się do niego dostać, więc cała podróż odbywała się spontanicznie.
Jak się dostać do Kep?
Z przejścia granicznego Ha Tien do miejscowości Kampot, przez miejscowość Kep codziennie w okolicach 13:00 odjeżdża autobusik. Czas odjazdu jest mocno ruchomy, bo przecież to w końcu Azja :). Po udanej kontroli granicznej, polecam odpocząć w lokalnej knajpce i rozglądać się co jakiś czas za nadjeżdżającym oldschool’owym autobusem. Nas poinstruowali uprzejmi lokalsi. Jeśli granicę przekroczysz w późniejszych godzinach, to według miejscowych jesteś skazany/a na taksówki i tuk-tuki.
Jak dostać się na przejście graniczne w Ha Tien?
Będąc jeszcze po stronie Wietnamskiej, konieczne jest „załatwienie” sobie transportu na granicę. W Ha Tien nie funkcjonuje GRAB (Azjatycki zamiennik Ubera/ Bolta), dlatego musisz szukać innych rozwiązań. Spacer z centrum miasta nie wchodzi w grę, odległość jest zdecydowanie za duża. Z pewnością jacyś uprzejmi mieszkańcy zwrócą się do Ciebie z powyższą propozycją za odpowiednią opłatą. Mieszkańcy mają świadomość, że turyści w te okolice udają się w dwóch celach:
- Dostania się na wyspę Phu Quoc,
- Przekroczenia granicy z Kambodżą.
W naszym przypadku, w porcie, po powrocie z Phu Quoc, zagadał do nas uprzejmy Kambodżanin. Za kilkanaście dolarów od osoby zaproponował nam transport na granicę, oraz bilety na wyżej wspomniany autobusik, odjeżdżający do Kep. Czy przepłaciliśmy? Z pewnością, ale na tamten moment nie mieliśmy za wielu alternatyw.
Jak wygląda przejście graniczne?
Proces po stronie Wietnamskiej jest prosty, bo nie wymusza na Tobie za wielu działań. Kierujesz się do pierwszego napotkanego budynku, gdzie natrafisz na okienka z siedzącymi strażnikami. Przekazujesz paszport i wydrukowaną wizę, na której zaznaczone jest miejsce opuszczenia kraju i czekasz. Strażnicy nie zadawali żadnych pytań, wbili pieczątkę i pokierowali nas dalej w stronę kontroli kambodżańskiej.
Tam, proces wymagał już odrobiny cierpliwości i kompromisowości. Przede wszystkim musisz wiedzieć, że wizę do Kambodży możesz wykupić na miejscu. Nie musisz wyrabiać jej Internetowo, tak jak wygląda to w przypadku wizy wietnamskiej.
W budynku, funkcjonariusze pokierują Cię do odpowiedniego okienka i pomogą z całą procedurą wizową. Twoim głównym zadaniem jest uzupełnienie danych na otrzymanym formularzu. Cena miesięcznej wizy wynosi 35$. Kwota wzrasta do 37$, jeśli nie posiadasz zdjęcia paszportowego. Według wielu turystów dodatkowa opłata za brak zdjęcia jest niczym innym jak łapówką i nawet jeśli tak jest, to bądźmy realistami – nikt nie będzie kłócił się z funkcjonariuszami.
Na granicy może czekać Cię jeszcze jedna opłata, zwana „Health check”. Strażnik ma za zadanie skontrolować Twój stan zdrowia i temperaturę, aby mieć pewność, że nie jesteś zakażony. W komentarzach wyczytałam, że za tę usługę również każą sobie płacić 1$, ale nas to nie spotkało.
Ogólnie rzecz biorąc, polecam to przejście graniczne! Nie spotkaliśmy się z nieuprzejmością, nie musieliśmy długo czekać, strażnicy nie zadawali za wielu pytań. Wszystko poszło gładko i sprawnie.
Warto wiedzieć:
- Miej przy sobie banknoty o mniejszych nominałach. Nie licz, że w przypadku podania niewyliczonej kwoty, ktoś będzie za wszelką cenę usiłował wydać Ci resztę… 😉
- Jeśli granice przekraczasz pieszo, to wiedz, że odległości między budynkami są spore. Dodaj do sytuacji otwartą zabetonowaną przestrzeń, rażące słońce, bagaż na plecach i ewentualne kolejki. Wskazane nakrycie głowy i woda pod ręką!
Kep, Kambodża – gdzie spać, co jeść?
Początek podróży do Kep to jak podróż w czasie – przenosząc się w malownicze krajobrazy, gdzie zieleń gór, błękitne niebo i szum morskich fal zlewają się w niezwykłą harmonię.
Kep było niegdyś kurortem bogatych i wykształconych Kambodżan. Po burzliwej historii tego kraju i przejęciu władzy przez Czerwonych Khmerów, po inteligencji pozostały tylko opustoszałe wille nad linią brzegową. Teraz te okolice odwiedzane są często przez turystów z innych zakątków Kambodży. Podczas naszego pobytu, nie spotkaliśmy za wielu podróżujących z innych części świata.
Noclegi
Baza noclegowa w Kep jest wystarczająca, aby znaleźć przyjemny nocleg o określonym standardzie. Ceny hoteli zaczynają się już od około 35 PLN za dobę, a kończą nawet na 1000 PLN. W okolicach 120 PLN za noc, można znaleźć naprawdę dobrej klasy hotele z wliczonym śniadaniem w cenę. Polecam szukać noclegów bliżej centrum, bo samo miasto jest długie i ciągnie się przez znaczną część wybrzeża. Oczywiście, jeśli uwzględniasz wypożyczenie skutera, to odległość od miasta nie ma większego znaczenia.
My zdecydowaliśmy się na nocleg w PINA HOUSE – przyjemnym, niskobudżetowym homestay’u, który szerzej opisałam w TYM WPISIE.
Restauracje i street food
Kep obfituje w restauracje specjalizujące się w owocach morza. Szczególnie dużo znajduje się przy linii brzegowej, na deptaku ciągnącym się przez część miasta aż po Krabowy Market. Ceny w tych restauracjach można przyjąć za raczej wysokie. Jeśli ekstrawaganckie dania z owocami morza po 15$ to nie Twoja bajka, szukaj ulicznych straganów, gdzie możesz zjeść smacznie za 1/3 ceny.
Innym rozwiązaniem jest jedzenie poza centrum. My pewnego razu trafiliśmy do knajpki Crazy Good na obrzeżach miasta i cóż mogę powiedzieć… było szalenie smacznie 😉
Kep, Kambodża – co ma do zaoferowania miasto kraba?
Crab Market
Kep to miasto krabów i wszelkich owoców morza. Największą atrakcją jest Crab Market, czyli wielki targ, gdzie można kupić wszelkie dary morza, a także inne ciekawe produkty spożywcze. Atmosfera na targu jest gęsta i mroczna, co prawdę mówiąc, dodało mu klimatu. Wchodząc głębiej, targ jest całkowicie zacieniony, a w powietrzu unosi się dym i intensywny aromat smażonych ryb.
Centrum i plaża
Miasto rozciągające się wzdłuż linii brzegowej posiada skromne centrum, ulokowane przy miejskiej plaży. Nie znajdziesz tam za wielu atrakcji, ale pospacerować i poczęstować się street food’em zawsze możesz. Nie polecam kąpieli na tej plaży, bo woda jest zanieczyszczona, a kawałek dalej widać ujście ścieków. Największą atrakcją zdaje się być tutaj wielki pomnik niebieskiego kraba, który faktycznie jest całkiem fajny ;).
Kep National Park, Kambodża
Ze względu na ekstremalne temperatury, które panowały w Kambodży podczas naszego pobytu, nie zdecydowaliśmy się na spacer po parku. Cała ścieżka ma ok. 8 km, co podczas tak niekorzystnej pogody, wydaje się być bardzo dużą odległością do pokonania. Opinie są mieszane, turyści narzekają na wybetonowaną drogę, która odbiera uroku. Jestem pewna, że mimo wszystko warto odwiedzić park i zapłacić 1$ za wstęp, bo zieleń w tych okolicach jest niesamowita. W Kep po raz pierwszy spotkaliśmy także małpy, a podobno w parku jest ich całkiem sporo!
Pieprzna prowincja
Zwiedzanie prowincji na skuterze
Myśląc „Kep” widzę spokojne, leniwe wioski i miasteczka. Widzę zakurzone gruntowe drogi, bujną zieleń lasów i parku narodowego. Ten rejon sprzyja podróżowaniu na skuterze, bo ruch jest niewielki, drogi szerokie, a paliwo tanie i łatwo dostępne. Zdecydowanie polecam zwiedzanie okolicy w ten sposób. Jedyny mankament, który prawdopodobnie będzie Ci doskwierał, to kurz, unoszący się na gruntowej drodze. Za każdym razem, kiedy wyprzedzi Cię skuter lub samochód czy bus, będą ciągły się na nim kłęby czerwonego kurzu. W Kambodży dominują czerwone gleby ferralitowe – stąd charakterystyczny odcień ziemi. Po kilkugodzinnej trasie, nasza odzież i my sami zyskaliśmy nowy, ziemny kolor.
Plantacje pieprzu – Kep, Kambodża
Główną atrakcją w tych rejonach są plantacje pieprzu. Pieprz jest jednym z głównych produktów rolniczych w regionie, a plantacje pieprzu są ważnym elementem lokalnej gospodarki. Kambodża, w tym region Kep, słynie z produkcji wysokiej jakości pieprzu, zwłaszcza pieprzu czarnego. W okolicach miasta można spotkać kilka mniejszych i większych farm, gdzie uprawiana jest ta przyprawa.
My, skuszeni pozytywnymi opiniami, zdecydowaliśmy się na plantację Sothy’s Pepper Farm. Jest to plantacja, gdzie właściciele i pracownicy oprowadzą Cię za darmo po farmie, opowiedzą o rosnącej tam roślinności i procesie powstawania przyprawy. Na farmie odwiedzisz pokaźny sad z drzewami owocowymi, napijesz się herbatki, a jak zgłodniejesz, to przygotują Ci pyszny obiad za kilka dolarów.
Wizyta na plantacji ma charakter edukacyjny. Podczas ok. 2-godzinnego pobytu została nam przekazana bardzo duża ilość wiedzy związanej z uprawą pieprzu. W ramach podziękowania zdecydowaliśmy się zjeść tam obiad, bo tak jak wspomniałam, wizyta na farmie jest bezpłatna. Ponadto, ani razu nikt nie zasugerował nam kupienia czegoś w sklepie z pamiątkami, co nie działo się podczas podróży po Azji za często. Ogólnie rzecz biorąc, mieliśmy poczucie, że uprzejmość osób tam pracujących jest kompletnie bezinteresowna.
Jeśli zdecydujesz się na wizytę w tym miejscu, to warto abyś wiedział/a, że istnieje możliwość tygodniowego wolontariatu, podczas którego pomagasz na farmie, w zamian za nocleg i wyżywienie.
Jaka trasa na skuter?
Wracając z plantacji pieprzu, jeden z pracowników zaproponował nam powrót do Kep alternatywną trasą. W stronę farmy, skorzystaliśmy z drogi, którą zaproponowało nam Google Maps. Ta trasa, rzecz jasna, była najkrótsza, ale nie tak ciekawa, jak ta polecona! Jeśli masz ochotę na przejażdżkę po regionie, to podpytaj koniecznie pracowników farmy. Wytłumaczą Ci dokładnie, jak się kierować, bo na Google Maps fragmenty tej trasy nie są prawidłowo odwzorowane. Gdyby nie wskazówki, pojechalibyśmy złą szosą, bo drogi oczywiście nie są w żaden sposób oznakowane. Na tej trasie czekają Cię niemalże bezkresne bezdroża, świątynie, pola solne i wiejskie życie prowincji.
Inne atrakcje w prowincji Kep, Kambodża
- Pola Solne – do kompletu z pieprzem,
- Led Zep Cafe, bardzo popularna kawiarnia z widokiem na miasto,
- Las namorzynowy,
- Ruiny villi kolonialnych – coś dla fanów urbexu,
- Koh Tonsey – wyspa królicza, na którą można się dostać z portu w mieście Kep.