Jeśli tak jak ja, lubisz komfort, przestrzeń i czystość, szukasz niskich cen i zależy Ci na przyjemnym miejscu do wypoczynku po całym dniu zwiedzania, to ten wpis będzie dla Ciebie bardzo pomocny. Nie przedłużając – gdzie spać w Azji część I – Wietnam i Kambodża.
*Wpis ” Gdzie spać w Azji – Wietnam i Kambodża” powstał m.in ze względu na pojawiające się pytania, jakie dostawałam podczas pobytu w Azji za pośrednictwem mojego Instagrama. Wszystkie rezerwacje były dokonywane dla dwóch osób przez aplikację Booking, ale zakładam, że nie będzie najmniejszego problemu z ich rezerwacją poprzez inne portale (Agoda, Airbnb, Google lub stacjonarnie).
Kryteria wyboru noclegów w Azji – Wietnam i Kambodża
Ustaliliśmy budżet do 80 zł/noc dla dwóch osób. Nie oczekiwaliśmy luksusów. Szukaliśmy przyjemnych miejsc, gdzie będzie przede wszystkim czysto i będą dostępne podstawowe udogodnienia (często decyzje o wyborze hotelu motywowane były dodatkowymi udogodnieniami na Booking.com, np. śniadaniami wliczonymi w cenę lub darmowym transferem lotniskowym). Zwracaliśmy uwagę na lokalizację, wielkość pokoju, sprawny Internet oraz przede wszystkim opinie poprzednich gości.
Gdzie spać w Azji – Wietnam
Hanoi – Thien Phu Garden Hotel (Ocena na Booking.com: 7,6/10)
Cena za noc ok. 60,50 zł.
Ocena jaką zostawiłam na Booking.com: 6/10
Ocena jaką zostawiłabym teraz: 7/10
LOKALIZACJA
Naszą podróż rozpoczęliśmy od Hanoi. I tutaj popełniłam pierwszą gafę na start, ponieważ hotel położony jest po drugiej stronie rzeki, która przedziela miasto na pół. Rezerwując to miejsce, widziałam na mapie jego lokalizację i wiedziałam, że aby dostać się do centrum będziemy musieli przekroczyć most. Niestety okazało się, że most jest udostępniony tylko dla pojazdów, nie można przejść po nim pieszo. Tak więc codziennie byliśmy zmuszeni korzystać z GRABA (Azjatycki zamiennik UBERA).
Sam hotel nie jest łatwy do znalezienia (błędnie oznaczona lokalizacja na Google Map), natomiast jego położenie jest bardzo klimatyczne, wśród wąskich uliczek Hanoi, tuż przy brzegu rzeki. Przy hotelu znajduje się również kawiarnia sieci AHA, gdzie codziennie rano rozpoczynaliśmy dzień od smacznej kawy. Według komentarzy niektórych gości, wieczorami z kawiarni dobiegał hałas, jednak my tego nie doświadczyliśmy.
OBSŁUGA
Hotel robił dosyć pozytywne wrażenie (chociaż zdjęcia absolutnie nie odzwierciedlały jego realnego wyglądu), a na Booking.com zgodnie z informacjami, mieli oferować śniadania oraz usługę transferu z lotniska. Jak się okazało śniadań dokupić nie mogliśmy, bo ich po prostu nie było, a na pytanie o transfer z lotniska, zaproponowali wziąć taksówkę.
Warto dodać, że opinie na Google sugerowały wielokrotne problemy klientów z rezerwacjami. Przyjeżdżali na miejsce, po czym okazywało się, że wolnych pokoi brak.
Podczas naszego 5-dniowego pobytu ani razu nie przyszła obsługa w celu chociażby wyniesienia śmieci. Nie mieliśmy też zawieszki na klamkę z prośbą o usługę sprzątania, a za recepcją rzadko kiedy widzieliśmy, aby ktoś siedział, więc nie mieliśmy komu zgłosić naszej potrzeby. Doceniam, że pomyśleli z wyprzedzeniem i zostawili nam dwie rolki papieru toaletowego. W hotelu była też wspólna kuchnia, z której nigdy nie skorzystaliśmy, bo nikt nam nie pokazał gdzie się znajduje. Obsłudze brakowało obycia w zarządzaniu obiektem.
POKÓJ (dwuosobowy typu Standard)
Nie mogę tutaj być bardzo krytyczna – pokój był spory, w miarę nowy (widać, że odświeżony) i posiadał w wyposażeniu czajnik, co dla nas było istotne. Hotel wydawał się mieć dwie części – nowszą i starszą, prawdopodobnie standard pokoju zależny jest od części, do której się trafi. Miejsca do przechowywania rzeczy osobistych nie było za dużo, ale jak dla nas wystarczająco. Internet działał bardzo dobrze.
Był to nasz pierwszy nocleg podczas wyjazdu i wtedy myślałam, że mogło być czyściej, widziałam sporo niedociągnięć. Teraz wiem, że tam było czysto, a w Azji hotele mają nieco inną definicję czystości, niż w Europie. Warto o tym pamiętać!
W SKRÓCIE
Zalety:
- Duży pokój z łazienką i wyposażeniem (czajnik, klapki, miniaturki kosmetyków)
- Dobry Internet
- Klimatyczne położenie między uliczkami Hanoi, przy samej rzece
- Kawiarnia z ogrodem i widokiem na rzekę przy hotelu
- Pomocny personel (udostępnili swój komputer i drukarkę)
- Możliwość zapłaty kartą
- Dobry stosunek jakości do ceny
- Czysto w pokoju
Wady:
- Obsługa mówiąca słabo po angielsku
- Brak windy, wąski korytarz
- Niezgodność wielu udogodnień z opisem (hotel ma zaznaczone wszystkie możliwe udogodnienia)
- Nieprawidłowa lokalizacja na mapie
- Mała ilość lokali gastronomicznych wokół
- Dojazd bezpośrednio pod hotel możliwy tylko skuterem (zbyt wąska uliczka na auto)
- Nieciekawy widok za oknem (w zależności od pokoju)
Hoi An – Crony Villa (Ocena na Booking.com: 9/10)
Cena za noc: 78 zł
Ocenę jaką zostawiłam na Booking.com: 9/10
Ocena jaką zostawiłabym teraz: 9/10
LOKALIZACJA
Crony Villa to hotel, który zdecydowanie nie jest blisko centrum. Jego lokalizacja to tak naprawdę największy minus, jednak to co warto zaznaczyć, to to, że chyba jedyny. Hotel znajduje się gdzieś w połowie drogi między zabytkowym centrum miasta, a plażą. W każdym razie i tu i tu było nam daleko. Po przyjeździe do Hoi An, nawet GRAB miał problem z namierzeniem tego hotelu, bo nie znajduje się on przy głównej drodze, a szyld nie jest szczególnie zauważalny. Niemniej jednak hotel wychodzi naprzeciw potrzebom klientów, ma w ofercie możliwość wynajmu skuterów i rowerów. Skorzystaliśmy z obu możliwości. Dodatkowo, GRAB w Wietnamie jest po prostu tani, więc transport do centrum nie jest kosztowny.
OBSŁUGA
Menedżerka i cały personel byli ekstremalnie mili. Po przyjeździe na przywitanie otrzymaliśmy wodę i chłodne ręczniki, dopełniliśmy wszystkie procedury i zostaliśmy pokierowani do pokoju. W hotelu za dodatkową opłatą można wykupić śniadanie (bardzo podstawowe i monotonne, ale za atrakcyjną cenę) i tak też zrobiliśmy. Co zabawne, to menedżerka rano przyrządzała śniadania. Smażyła naleśniki z bananami i serwowała kawę :). Śniadania jedliśmy w części ogrodowej hotelu, przy samym basenie. Zarówno ogród jak i cały basen były fantastyczne. W tej cenie pobytu, był to absolutny luksus. Basen mimo, że mały, był czysty i zadbany, ogród wypielęgnowany, część jadalniana wygodna i praktyczna.
W hotelu skorzystaliśmy także z usługi prania. Wróciło następnego dnia czyste i pachnące (co słowo daję, nie jest wcale takie oczywiste!). Hotel kontaktował się z nami poprzez WhatsApp i było to bardzo wygodne. W ten sposób proponują też sprzątanie pokoju i odpowiadają na wszelkie pytania.
Crony Villa zapewniło nam transport na lotnisko w pobliskim mieście Da Nang. Ich oferta przebiła cenowo ofertę GRABA, zatem nie mogliśmy podjąć innej decyzji. Tutaj również personel przy recepcji spełnił naszą prośbę i wydrukował nam bilety lotnicze.
POKÓJ (dwuosobowy z balkonem)
Nasz pokój znajdował się na poddaszu. Czysty, przytulny, w sam raz. Mieliśmy wystarczająco sporo miejsca do przechowywania rzeczy (szafa, stoliki, meble na balkonie) oraz duże, wygodne łóżko.
To co nas zaskoczyło, to umywalka w pokoju, a nie w łazience. Po otwarciu drzwi łazienkowych, wiedzieliśmy już dlaczego. Łazienka była po prostu bardzo mała– poza toaletą oraz prysznicem, nie było możliwości, aby zmieściła się tam jeszcze umywalka. Jako, że mieszkaliśmy na poddaszu, łazienka i część pokoju miała ścięcie, co spowodowało, że lustro przy umywalce nie wisiało, tylko opierało się o ścianę. Na dodatek, było to różowe, plastikowe, zabawkowe lusterko dla dziecka 🙂 Rozwiązanie prowizoryczne, ale absolutnie mi nie przeszkadzało, bo w pokoju było inne, większe lustro. Jestem też przekonana, że to rozwiązanie tyczyło się tylko naszego pokoju, ewentualnie pozostałych będących na poddaszu.
Łazienka może mała, ale ważne, że komfortowa. Na minus był nieprzyjemny zapach który od czasu do czasu wydobywał się z odpływu. To częsty problem w hotelach w Azji.
W SKRÓCIE
Zalety:
- Świetny stosunek jakości do ceny
- Piękny i zadbany ogród z basenem i częścią jadalnianą
- Możliwość wypożyczenia rowerów oraz skuterów w niskiej cenie
- Bardzo uprzejmy i pomocny personel mówiący po angielsku
- Dodatkowe usługi; transfer lotniskowy, wycieczki do wykupienia w atrakcyjnych cenach, pralnia
- Duże, wygodne łóżko i czysta pościel
- Profesjonalne podejście do gości
- Dostępne kosmetyki do kąpieli dobrej jakości
- Dobrze działający Internet i klimatyzacja
- Możliwość płatności kartą
Wady:
- Akcent personelu – wielokrotnie miałam problem ze zrozumieniem podczas rozmowy po angielsku
- Brzydki zapach wydostający się z odpływu i problem z ustawieniem odpowiedniej temperatury pod prysznicem
- Mała łazienka
- Monotonne, podstawowe śniadania
- Brak windy
- Lokalizacja daleko od centrum i sąsiedztwo – Wietnamczycy uwielbiają Karaoke. My słyszeliśmy je codziennie 🙂
Ho Chi Minh City – Giang Son Hotel (ocena na Booking.com: 7,9/10)
Cena za noc: ok. 64,30 zł
Ocena jaką zostawiłam na Booking.com: 7/10
Ocena jaką zostawiłabym teraz: 6/10
LOKALIZACJA
W przeciwieństwie do hotelu z Hoi An, tego największą zaletą była właśnie lokalizacja. Ho Chi Minh City to ogromne miasto i jeśli nie chcesz męczyć się z przedzieraniem przez zatłoczone ulice (co w Wietnamie jest naprawdę wyzwaniem) szukaj czegoś jak najbliżej centrum. Giang Son Hotel znajduje się tuż obok imprezowej ulicy Bui Vien, ale jest tak zacisznie położony, że w nocy nie słychać praktycznie żadnych dźwięków głośnej muzyki. (Choć jest to zależne od pokoju jaki dostaniemy). Hotel jest umiejscowiony w ciągu zabudowań, co sprawia, że budynek jest wąski, ciasny, wręcz klaustrofobiczny, wysoki i z małą ilością okien.
Wokół jest bardzo dużo restauracji, kawiarni, knajp. My codziennie rano chodziliśmy na śniadanie do okolicznych lokali na bagietki Bahn Mi i pyszną kawę kokosową. Atrakcji wokół jest pełno, więc jeśli nie planujemy spędzać w hotelu za wiele czasu, to jako baza wypadowa do miasta spełni swoją rolę. Jeśli w hotelu planujemy spędzić nieco więcej czasu (np. na pracy przy komputerze) to odradzam jego wybór.
Hotel ma recepcję na pierwszym piętrze. Pod nim znajduje się pralnia, w której można śmiało zostawić rzeczy i odebrać nawet tego samego dnia. W hotelu nie ma rzecz jasna windy, więc szykuj się na wspinaczkę na wyższe piętra.
OBSŁUGA
Personel był miły, chociaż szczególnie zaangażowany się nie wydawał. To o co poprosiliśmy, po prostu spełniali, ale nie było widać w tym jakiegoś szalonego entuzjazmu. To nie krytyka, nie oczekuję od obsługi, że będą spełniać każdą moją prośbę ze sztucznym uśmiechem na twarzy.
Prawdę mówiąc, o samym personelu ciężko jest mi coś więcej powiedzieć, bo po prostu nie mieliśmy z nimi za wiele kontaktu. Poza zameldowaniem, wymeldowaniem i prośbą o czajnik, kontaktu praktycznie nie było. Często było tak, że recepcja była po prostu pusta, bo tuż przy niej jest osobny pokój, w którym personel spędzał większość czasu. Oczywiście nie muszę chyba dodawać, że sprzątać nikt nie przychodził.
POKÓJ (Dwuosobowy typu Deluxe)
Niech nazwa nikogo nie zmyli. Jeśli w tym hotelu były pokoje typu Standard lub Budget, to bardzo nie chciałabym tam trafić. Nie zrozum mnie źle, ten pokój był przyzwoity, ale nazywanie go Deluxe to kompletne naciąganie faktów.
Zacznijmy od tego, że pokój był maleńki. W opisie znajduje się informacja o 12m2 . Jestem skłonna poddać tę informację w wątpliwość, ale kłócić się nie będę. Poza łóżkiem i komodą nie było innych mebli. Na ścianie wisiał telewizor, wentylator i klimatyzacja. Na drzwiach przymocowane były wieszaki na ubrania. Naszych plecaków nie mieliśmy gdzie trzymać, non-stop się o nie potykaliśmy.
Łazienka – równie mała – kompletnie pozbawiona miejsca do przechowywania czegokolwiek. Bardzo niepraktyczna i nieco zaniedbana, zawilgocona, stara.
Najgorszą rzeczą był brak okna. Nie no, kłamię – okno było, (nawet dwa, bo w łazience też) ale z widokiem na zniszczoną elewację i ściek. Okna nie dało się otworzyć, (a nawet jakby się dało to mielibyśmy aromat szamba) na korytarzu był niemiłosierny ukrop i duchota, co powodowało, że po prostu nie było czym oddychać. Nie mając jak przewietrzyć pokoju, zmuszeni byliśmy zadowolić się klimatyzacją, która ustawiona była centralnie na łóżko. Oczywiście nie chodziła prawidłowo, więc zmiana temperatury czy mocy nawiewu raz się udawała, a raz nie.
W SKRÓCIE
Zalety
- Doskonała lokalizacja blisko centrum
- Ekspresowa Usługa prania
- Recepcja 24/7
- Szybki Internet
- Dostępny wiatrak i klimatyzacja w pokoju
- Sejf w pokoju
Wady
- Okno z widokiem na ściek i brak dostępu do świeżego powietrza (znaczna część pokoi tak ma)
- Brak windy
- Mała, zawilgocona łazienka, po prysznicu wszystko było mokre
- Niezgodność oferty z opisem (zdjęcia, udogodnienia)
- Bardzo mały pokój, mało miejsca do przechowywania rzeczy
- Słabe oświetlenie, brak światła naturalnego
- Brak usługi sprzątania
- Płatność tylko gotówką
Can Tho – WELKOM INN (ocena na Booking.com: 9,5/10)
Cena za noc: ok. 67,30 zł/noc
Ocena jaką zostawiłam na Booking: 10/10
Ocena jaką zostawiłabym teraz: 10/10
LOKALIZACJA
WELKOM INN znajduje się ok. 2,5 km drogi od centrum. Nie jest to jakoś szalenie daleka odległość, ale przejście jest m.in przez główną, bardzo ruchliwą drogę. Po Can Tho trzeba wiedzieć, jak się przemieszczać pieszo, bo nie jest to najprostsza sprawa. Kiedy szukając hostelu, przedostaniemy się przez główną drogę, trafimy do bocznych uliczek które są już dużo przyjemniejsze. Wśród nich schowany jest właśnie hostel. Właściciele (Holender i jego partnerka Wietnamka) mają w ofercie możliwość wypożyczenia rowerów i skuterów. Can Tho, mimo że spore i zatłoczone, nie powinno być bardzo problematyczne w przemieszczaniu się skuterem. Drogi są szerokie i królują na nich właśnie pojazdy dwukołowe, więc jeśli ma się już minimalną wprawę w poruszaniu po wietnamskich drogach, i tu nie powinno być większego problemu.
Wokół nie znajdziesz jakiejś ogromnej oferty restauracyjnej, ale na skrzyżowaniu głównej ulicy z boczną, prowadzącą do noclegu, swój kącik ma pani, u której dwukrotnie jedliśmy najlepsze noodle w Wietnamie. Pani ma swoje stoisko na dworze, gdzie stoi kilkanaście stoliczków, które przeważnie są zajęte, więc łatwo zlokalizujesz to miejsce. To była nasza ulubiona „noodlara” u której jedliśmy najsmaczniejsze i najtańsze obiady. (Jedna porcja noodli kosztowała nas jakieś 4 zł :))
OBSŁUGA
Tak cudownego i pomocnego personelu życzyłabym sobie w każdym miejscu. Nie dość, że zostaliśmy przywitalni babeczkami bananowymi, które były po prostu pyszne, to dostaliśmy jeszcze lepszy pokój niż ten, który zarezerwowaliśmy. Standard obsługi i udogodnień był jednym z lepszych, jakie mieliśmy podczas całego wyjazdu.
W ofercie obiektu była możliwość wykupienia wycieczek. Skorzystaliśmy z wycieczki na targ wodny w Can Tho, bo była korzystniejsza cenowo w porównaniu z konkurencyjnymi ofertami. I była świetna! Złapaliśmy dobry kontakt z przewodnikiem, który później pomógł nam wymienić dolary na dongi wietnamskie (W Wietnamie nie ma oficjalnych kantorów).
W WELKOM INN jest dostęp do kuchni, w której możesz przygotować sobie posiłek, zaparzyć kawę, herbatę, poczęstować się babeczką, napełnić butelkę wodą. Rano, w cenie pobytu możesz zjeść skromne, podstawowe śniadanie w postaci tostów z dżemem truskawkowym, kawy, babeczek, noodli. Może nie wiele, ale za tę cenę i standard, jest to bardzo przydatne udogodnienie! Poza tym zrobią Ci pranie (mi zgubili dwie skarpetki, ale dołożyli wszelkich starań, żeby je odnaleźć i im się udało :D), poczytasz książkę w biblioteczce, albo pograsz w grę planszową.
POKÓJ (Dwuosobowy typu Budget)
Tak jak pisałam wcześniej, otrzymaliśmy pokój o wyższym standardzie, ponieważ był wolny na czas trwania naszego pobytu. Prawdopodobnie był to pokój Trzyosobowy typu Comfort. To już duży plus! My na trzecim dodatkowym łóżku trzymaliśmy bagaże. Nasze cztery kąty były przede wszystkim wysprzątane i ciche. Pokój znajdował się w drugiej części budynku, gdzie nie było pokojów wieloosobowych, przez co mieliśmy względny spokój, bo po naszej części prawie nikt nie mieszkał. Osobna łazienka była naprawdę spora i przestronna, również czysta. Minusem tego pokoju, względem tego, który zarezerwowaliśmy na początku, było małe okienko, którego nie dało się otworzyć, bo było niemalże przy samym suficie. Nie zmienia to jednak wiele, bo ani przez moment nie czuliśmy, że „brakuje nam powietrza”, a wręcz przeciwnie, klimatyzacja świetnie chłodziła, więc podczas niesamowitych upałów, które panowały w tym czasie w Can Tho, świeżego powietrza w mieście trudno było uraczyć.
Hostel ma w ofercie zarówno pokoje z prywatną łazienką, oraz wieloosobowe pokoje koedukacyjne z dostępem do wspólnej łazienki. Przy tej drugiej opcji cena za noc jest niższa. W naszej łazience były dwie usterki – wolno schodząca woda z umywalki oraz przeciekająca bateria bidetowa. Baterię naprawił mój mąż, z zapchaną umywalką dało się żyć. Jest jeszcze inny, popularny problem w Azji, który nas tam spotkał. Mrówki, którym tak samo jak nam, posmakowały bananowe babeczki. Trzymanie słodkości na biurku zawsze kończyło się tak samo. Myślę, że jakbyśmy w porę nie reagowali, to wyniosłyby wszystkie okruchy razem z papierkami po naszych zjedzonych babeczkach. Ale, hej- nasza wina. Pokój to nie miejsce do jedzenia 🙂
Z innych minusów (naprawdę drobnych i nieznaczących) dodam, że w tym miejscu Internet był raczej przeciętny. Wietnam słynie z szybkiego Internetu, więc przyzwyczajeni po ostatnich noclegach, nie spodziewaliśmy się, że nagle jakaś strona może się chwile dłużej ładować. 😉
W SKRÓCIE
Zalety
- Bardzo uprzejmy personel i właściciele – pomocni, zaangażowani, uśmiechnięci.
- Standard oraz ilość udogodnień za tę cenę – świetny stosunek ceny do jakości!
- Dostęp do kuchni, drobne poczęstunki w ciągu dnia, śniadanie, możliwość napełnienia butelki wodą pitną
- Dobra klimatyzacja
- Dodatkowe usługi: wypożyczalnia rowerów (za darmo!) i skuterów, organizacja wycieczek
- Czystość
- Spore, wygodne łóżka i miejsca do przechowywania rzeczy.
- Recepcja 24/7
Wady
- Nieco problematyczna lokalizacja, mała ilość lokali gastronomicznych wokół
- Przeciętny Internet
- Drobne usterki w pokoju
- Mrówki i komary (na prawdę nie wiem, jak one dostawały się do naszego pokoju).
- Nikt nie proponował sprzątania pokoju, brak zawieszki z informacją
- Płatność tylko gotówką
Phu Quoc – Minh Vuong Village Resort & Restaurant (Ocena na Booking.com: 8,3/10)
Cena za noc: ok. 58,60 zł
Ocena jaką zostawiłam na Booking: 7/10
Ocena jaką zostawiłabym teraz: 7/10
LOKALIZACJA
Do tego hotelu mam bardzo mieszany stosunek. Zaczynając od lokalizacji, należy zaznaczyć, że fakt, obiekt blisko plaży jest, ale tej, na której nic się nie dzieje. Aby dojść do znacznie ładniejszej plaży miejskiej, mamy do przejścia spacerkiem ok. 15 minut. W upalne dni, uwierz mi, ten spacer stanowił wyzwanie. Nie mniej jednak plaża urokliwa i warta spaceru. Większość restauracji i knajp w samej miejscowości również oddalona jest o jakieś 15 minut piechotą. Patrząc szerzej na lokalizację, względem całej wyspy, nie jest to miejsce, w którym zatrzymałabym się ponownie. Phu Quoc jeszcze raczkuje, jeżeli chodzi o turystykę i są miejsca, które starają się nosić miano „resortów” natomiast sporo im jeszcze do tego miana brakuje.
Na korzyść tego miejsca przemawia bliska odległość od portu oraz lotniska, co właściciele wykorzystują, oferując darmowy transport. I tutaj pojawia się drobny szkopuł – zaproponowano nam, że zawiozą nas do portu, w zamian za pozostawienie dobrej opinii na Booking.com lub Google. Cóż, w marketing trzeba umieć. Jestem pewna, że część gości poszła na taki układ 🙂 Ja ostatecznie wystawiłam uczciwą siódemkę – bo pomimo kilku problemów, właściciele starali się umilić nam ten czas, jak tylko mogli i nie zapominajmy, za jaką cenę wynajęliśmy bungalow.
OBSŁUGA
Tak jak wspomniałam, rodzina, która posiadała obiekt robiła co mogła, aby nam pomóc. A mieli przy nas nieco roboty. Pierwszy problem pojawił się już przy sprezentowaniu nam naszego lokum. Okazało się, że drzwi się nie zamykają. No to przenieśli nas do innego. Początkowo wydawało się, że w nowym domku wszystko działa, wszystko jest sprawne. Wrócimy jeszcze do tego tematu 🙂
Z całej, wieloosobowej rodziny, która codziennie rano siedziała przy recepcji, jedyną jako-tako mówiącą po angielsku była ciężarna, młoda dziewczyna – żona kierowcy, który nas przywiózł z portu. Oczywiście za darmo. Jej angielski był koślawy, a akcent utrudniał dodatkowo zrozumienie. Wielokrotnie musieliśmy główkować, aby zrozumieć się wzajemnie. Ostatecznie zawsze się udawało, ale gimnastyki było przy tym sporo. Czasami nawet translator nie dawał rady.
W naszym „resorcie” znajdowała się restauracja, w której codziennie rano serwowano nam proste, ale smaczne śniadanie. Do wyboru mieliśmy tosty z jajkiem sadzonym i warzywami, albo zupę Pho. Poza śniadaniami zjedliśmy tam też pyszny obiad, który był dla mnie sporym zaskoczeniem. Wszystko było smaczne, świeże i zrobione na prawdę z finezją! Dodatkowo, dla gości hotelowych była zniżka, więc ostatecznie zapłaciliśmy ok. 30% mniej.
W dniu naszego przyjazdu akurat był czyszczony i ponownie napełniany wodą basen. Woda, jeszcze nie zagotowana od słońca, była przyjemnie rześka i czysta. Z każdego domku był widok na ogród, w którym codziennie ktoś pracował. Widać, że ogród był wymagający i jego pielęgnacja wymagała sporo czasu (samych liści było dużo do grabienia). Z usługi sprzątania nie korzystaliśmy, a jedyne co, to raz poprosiliśmy o dodatkowy papier toaletowy.
POKÓJ (Bungalow typu Deluxe z widokiem na ogród)
Tutaj o dziwo, mamy wszystkie domki typu Deluxe ;). Do samych Bungalowów mam największe zastrzeżenia.
Tak jak wspomniałam, na starcie mieliśmy zmianę domku, bo w pierwszym nie zamykały się drzwi na klucz. Taka opcja nie wchodzi u nas w grę, więc otrzymaliśmy domek obok. Na pierwszy rzut oka wszystko jest w porządku, ale jak to z reguły bywa, diabeł tkwi w szczegółach. Jeśli przyjrzymy się nieco bliżej, zauważymy, że rozwiązania w bungalowach są absolutnie prowizoryczne.
I tak: wykończenie łazienki było fatalne. Przy umywalce mieliśmy dziurę, przez którą śmiało mogły wchodzić sobie owady, gady, płazy, gryzonie… na szczęście poza mrówkami, komarami i jaszczurkami, żadnych innych gości w samym domku nie mieliśmy. Toaleta źle zamontowana, bujała się podczas siedzenia, a nieprawidłowo działający podgrzewacz wody sprawiał, że ustawienie odpowiedniej temperatury pod prysznicem było trudne. Kafelki – każda z „innej parafii”, a między fugami przez szczeliny przechodziły mrówki, kierując się do kosmetyków pozostawionych na umywalce. Ale nie mogę być aż tak krytyczna, więc dodam, że było czysto i sama łazienka była przestronna.
W naszym domku była niesprawna instalacja elektryczna. Według ekspertyzy mojego męża ;)) nie zagrażała nam w żaden sposób, po prostu jedna lampka na suficie w środku nocy zaczynała się lekko rzażyć, a druga mrugać. Dla mnie było to o tyle męczące, że w nocy utrudniało mi zaśnięcie. Co ciekawe, bezpośrednio po wyłączeniu światła w pokoju, nic takiego się nie działo. Dopiero po jakimś czasie lampki się samoistnie uruchamiały.
*POPULARNY PROBLEM DOMKÓW TYPU BUNGALOW
Kolejny problem, to nieproszeni różnogatunkowi goście. Nie muszę chyba wspominać, że skoro jest zacieniony ogród i basen nieopodal, to są i komary? Ale ich mogliśmy się spodziewać, żadna nowość. Wielkie jaszczurki na tarasie też nie były problemem, chociaż na jedną prawie nadepnęłam. Raz nawet cielak nas obudził! Biedaczek uciekł, następnie ukrył się za naszym domkiem, a dwóch mężczyzn próbowało go wypłoszyć i złapać na lasso.
Największym zaskoczeniem był dla nas jednak dziki lokator na poddaszu. Chciałabym wierzyć, że była to wiewiórka albo jakiś ptaszek, który uwił sobie na górze gniazdko. Jestem pewna, że było to jednak coś dużo większego. Przełknę jeszcze dużego jaszczura, niestety po odgłosach tupania, według naszych przypuszczeń był to szczur. Jako, że bungalow był prowizoryczny, mieliśmy spore obawy, że potencjalny gryzoń dostanie się do środka. Wielokrotnie próbowaliśmy „to coś” wypłoszyć z dachu, ale co noc powracało. Koniec końców przez pewien czas żyliśmy z dzikim lokatorem, błagając aby sobie tam już został, tylko nie schodził piętro niżej.
Jak się z czasem okaże, w każdym tego typu domku mieliśmy podobne sytuacje – tu myszka, tam ptaszki, to inne głośne żyjątka na dachu. Wszystko wieczorami utrudniało nam zaśnięcie. Taki urok tych noclegów 🙂
Czy coś jeszcze było nie tak? Przeciekający czajnik, brak niektórych udogodnień zawartych w opisie na stronie, nocne karaoke w restauracji, bucząca klimatyzacja. Zdjęcia w ofercie mocno podrasowane. Ale! Wszędzie było czysto, a łóżko, mimo że twarde, to bardzo wygodne. Czysta pościel, komfortowe poduszki, dużo przestrzeni i miejsca do trzymania rzeczy. Prowizorka, ale przynajmniej całkiem ładnie podana :).
W SKRÓCIE
Zalety
- Uprzejma i pomocna rodzina
- Podstawowe śniadanie w cenie i dobra restauracja ze zniżką dla gości hotelowych
- Darmowy transfer w obie strony na lotnisko i/lub do portu
- Czyste i przestronne domki
- Wypożyczalnia skuterów na miejscu
- Duży ogród i basen
- Wygodne, duże łóżko
Wady
- Płatność tylko gotówką
- Prowizoryczne rozwiązania w domkach i ogólna „bylejakość”
- Wiele usterek (bucząca klimatyzacja, przeciekający czajnik, wadliwa instalacja elektryczna itd.)
- Słaba znajomość języka angielskiego przez personel
- Dawanie propozycji „przysługa za dobrą opinię”
- Lokalizacja z dala od miasta i w mniej turystycznych regionach Phu Quoc
- Dziki lokator na poddaszu, mrówki, jaszczurki i komary dostające się łatwo do wewnątrz
- Karaoke w restauracji hotelowej
Gdzie spać w Azji – Kambodża
Kep – Pina House (ocena na Booking.com: 9,1/10)
Cena za noc: 59,50 zł
Ocena jaką zostawiłam na Booking.com: 9/10
Ocena, jaką zostawiłabym teraz: 8/10
LOKALIZACJA
Na miejscowość Kep zdecydowaliśmy się głównie dlatego, że była blisko granicy z Wietnamem. Jakieś 40 minut autobusem od przejścia granicznego Ha Tien. Nie wiedziałam, ile czasu zejdzie nam na granicy, w jaki sposób dostaniemy się do miasteczka oraz ile za to zapłacimy, więc nie chciałam szukać noclegów dalej. Kep to mieścinka, która kiedyś miała zadatki na przyjemny kurort, natomiast aktualnie nie dzieje się tam za wiele. Mimo wszystko dwie noce w tych okolicach warto sobie zaklepać, chociażby po to, aby zobaczyć, gdzie pieprz rośnie. Bo tak się składa, że rośnie właśnie tam. Jakbym miała ponownie wrócić w te okolice, zdecydowałabym się na dużo ciekawsze miasto, kawałek drogi od Kep, czyli Kampot.
Pina House to domki, które zdecydowanie nie znajdują się blisko centrum. Prawdę mówiąc, na mapie wyglądało, że są bliżej. Bez tuk-tuka albo wypożyczonego skutera, daleka droga przed Tobą. Wokół nie ma knajp, restauracji, ani za wielu sklepików. Praktycznie wszędzie trzeba dojechać. Dodatkowo, obiekt nie znajduje się przy głównej drodze, więc musisz patrzeć na oznakowanie, bo do domków prowadzi boczna, nieco zasłonięta, szutrowa droga. Ale jak wypożyczysz skuter, nie robi to większej różnicy 🙂
OBSŁUGA
Właścicielami obiektu jest Włoch, jego partnerka (prawdopodobnie żona) Kambodżanka, a do pomocy mają rozkoszną kilkuletnią córeczkę. Nie będę ukrywać – kobietę i córkę od razu polubiłam. Włoch wydał mi się surowy, a jego zachowanie względem partnerki (tylko i wyłącznie według mojej opinii!) odbiegało od normy. Byłam świadkiem, gdzie, żona podając mu i jego koledze (również Włochowi) śniadanie, została skrytykowana i zaatakowana słownie przez męża w obecności gościa. Nie wiem o co poszło i być może była to jednorazowa sytuacja, więc nie chcę w żaden sposób oceniać, nie mniej jednak rzutowało to już później na moje dalsze emocje względem tego pana.
Przez większość czasu to kobieta się nami opiekowała – przyrządzała śniadanie, które można było dokupić, pomogła zarezerwować bilety na autobus do Siem Reap, zrobiła nam za darmo (!) pranie. Jej mała asystentka podawała nam napoje, przychodziła z informacjami, wołała rodziców kiedy akurat nikogo nie było na recepcji. A przy okazji świetnie komunikowała się po angielsku.
POKÓJ (Bungalow z wentylatorem)
Tak, dobrze czytasz, z wentylatorem. To był błąd! Zarezerwowałam tę opcję omyłkowo, ale za późno to odkryłam i nie chciałam już zmieniać rezerwacji. W tym czasie w Kambodży były niemiłosiernie wysokie temperatury i wentylator, jedyne co robił to mieszał to gorące powietrze, które znajdowało się w pokoju. Nie polecam opcji z samym wentylatorem, zdecydowanie lepiej dopłacić, ale cieszyć się klimatyzacją. Tym bardziej, że nawet nocą, temperatury były wciąż ekstremalnie wysokie.
Sam bungalow to typowy, podstawowy domek zabudowany w ciągu. Spore łóżko, biurko, szafa, mini-lodówka, patio z widokiem na wewnętrzny dziedziniec. Łazienka również mieści się całkowicie w standardzie – odkryty prysznic, umywalka, toaleta, zestaw kosmetyków i jednorazowych przyborów toaletowych. Czystość – nazwijmy to również standardem jak na warunki azjatyckie. Na plus jest dobry Internet i moskitiery w oknach. Na minus, że prawdopodobnie były nieszczelne, bo mieliśmy duży problem z komarami. I to z komarami tygrysimi, czyli tymi, które przenoszą najgorsze choroby typu Denga czy gorączkę Zika. Tak się złożyło, że jednej nocy do późna oglądałam półfinał Eurowizji – podczas dwóch godzin zabiłam jakieś 5 komarów, które ni stąd ni zowąd pojawiały się zwabione światłem ekranu.
W SKRÓCIE
Zalety
- Cicha i spokojna lokalizacja
- Uprzejmi i dobrze mówiący po angielsku właściciele (łącznie z córeczką!)
- Pomoc w zorganizowaniu dalszego transportu po Kambodży i darmowe pranie
- Możliwość dokupienia śniadań i obiadów kuchni włoskiej
- Tania wypożyczalnia skuterów
- Akceptowane zwierzęta bez dodatkowych opłat
- Moskitiery w oknach
Wady
- Płatność tylko gotówką
- Daleka odległość od centrum, restauracji, sklepów i plaży
- Domyślny pokój z wentylatorem – klimatyzacja dodatkowo płatna
- Duża ilość komarów dostających się do pokoju
- Słabe oświetlenie i mało światła naturalnego
Siem Reap – Siem Reap Homesteanding (Ocena na Booking.com: 9,4/10)
Cena za noc: ok. 59,40 zł/noc
Ocena jaką zostawiłam na Booking.com: 10/10
Ocena jaką zostawiłabym teraz: 10/10
LOKALIZACJA
Ten Homestay znajduje się ok. 20 minut spacerem od imprezowego centrum Siem Reap. Z jednej strony wydawało mi się, że ta odległość będzie mi nieco przeszkadzać, bo chodzenie po mieście w upale nie należy do moich ulubionych zajęć, ale ostatecznie dostrzegłam zalety tego położenia.
Przede wszystkim, Siem Reap Homesteanding znajduje się w bocznych uliczkach zatłoczonego miasta, więc możesz liczyć na ciszę i spokój. Niech Cię nie zwiedzie mało atrakcyjna na pierwszy rzut oka szutrowa ulica przy której znajduje się obiekt – w sąsiedztwie mamy kilka całkiem ładnych i zadbanych budynków, co sugeruje nam, że osiedle jest raczej spokojne i typowo mieszkalne. Mimo wszystko, właściciel jest praktycznie non-stop na miejscu, a także zaopatrzył obiekt w zamykaną bramę, więc możesz czuć się bezpiecznie. Kierując się w stronę głównych ulic miasta, napotkasz po chwili pierwsze restauracje i kawiarnie. Jeśli masz ochotę na street food, znajdziesz go nad rzeką, do której musisz iść jakieś 10-15 minut.
OBSŁUGA
Właściciel obiektu był jednym z najbardziej uczynnych osób z którymi mieliśmy do czynienia podczas całego wyjazdu. Po pierwsze, do Siem Reap przyjechaliśmy nocnym autobusem około godziny 6 rano. Właściciel obiektu udostępnił nam wolny pokój za darmo, abyśmy mogli się zdrzemnąć i przeczekać, aż ten, który zarezerwowaliśmy, będzie dostępny. Gdyby nie jego uprzejmość, najbliższe 8 godzin spędzilibyśmy chyba na ławce w parku ;).
W cenie noclegu mieliśmy uwzględnione śniadania. Była to klasyczna oferta śniadaniowa, czyli jajka w postaci omletu, jajecznicy lub jajek sadzonych (do wyboru), bagietka, masełko i dżem, kawa albo herbata i owoce. Właściciel kontaktował się z nami za pomocą WhatsAppa i codziennie pytał na którą godzinę podać posiłek. Dodatkowo w Homestay’u dostępna jest usługa prania, a na prośbę także sprzątanie pokoju. Jakby tego było mało, to pośredniczy także w organizacji wycieczek, a w każdym pokoju dostępny był katalog z ofertą.
O tym, jak uczynnym człowiekiem jest właściciel, przekonaliśmy się podczas ciężkiego zatrucia pokarmowego, złapanego na street foodzie. Byliśmy zmuszeni przełożyć nasze plany zwiedzania Angkor Wat o dwa dni, a w tym czasie mogliśmy w pełni liczyć na pomoc gospodarza. Doniósł nam darmowy zapas wody, przyniósł dodatkowe niezbędne rolki papieru toaletowego oraz zaoferował leki. Kilkukrotnie pytał o nasze zdrowie i wydawał się bardzo przejęty zaistniałą sytuacją. Po zatruciu, śniadania także dostosowywał pod naszą wymuszoną dietę 😉 Mogłabym rzec, że gospodarz był na każde nasze zawołanie. Możliwe, że dla niektórych mógłby wydać się nieco nachalny, natomiast przekonana jestem, że zależało mu na spełnieniu wszelkich potrzeb swoich gości.
POKÓJ (typu Deluxe z łóżkiem typu king-size)
Kolejny mocny punkt tego miejsca. Pokój był po prostu bez zarzutów – duży, czysty, z bardzo dobrym Internetem i komfortową łazienką. W pokoju była lodówka, szafa zamykana na klucz, sejf, minibarek, sporo miejsca do przechowywania rzeczy. Klimatyzacja działała bardzo dobrze, a na dworze znajdował się stolik, przy którym codziennie jedliśmy śniadania. W droższej opcji zakwaterowania można zostać w pokoju, który ma dodatkowo aneks kuchenny, osobny balkon oraz płaski, duży telewizor. Prawdę mówiąc, ta opcja śmiało mogłaby służyć nawet na kilkumiesięczny pobyt – całość ma ok. 40 m, co wychodzi lepiej i taniej, niż większość kawalerek w Polsce 😉 A skąd o tym wiem? Bo właśnie tam nas ulokował gospodarz o szóstej rano, podczas czekania na właściwy pokój.
W SKRÓCIE
Zalety:
- Cicha i spokojna lokalizacja
- Bardzo uczynny i pomocny właściciel
- Smaczne śniadania i minibarek w pokojach
- Bardzo dobrze działająca klimatyzacja
- Nowy budynek i nowoczesny design
- Zamykana brama
- Dobry Internet
- Indywidualne podejście do gości
- Czystość
- Usługa prania na miejscu
- Możliwość płatności kartą
- Transfer lotniskowy (w zależności od opcji noclegu mógł być darmowy)
- Świetny stosunek jakości do ceny
Wady:
- Dalsza odległość od centrum Siem Reap (ok. 20 minut pieszo)
- Mrówki w pokoju
- Raczej monotonne śniadania
Podsumowanie – gdzie spać w Azji, cz. I – Wietnam i Kambodża
Aby ułatwić podejmowanie ewentualnych decyzji, podzieliłam noclegi w 3 poniższych kategoriach:
POLECAM Z CAŁEGO SERCA (KOLEJNOŚĆ LOSOWA)
- Siem Reap Homesteanding ( za wspaniałego właściciela i nowoczesne, bardzo dobrze wyposażone pokoje)
- Crony Villa (za wspaniały ogród z basenem, i pomocny personel)
- WELKOM INN ( za szereg udogodnień, przyjazną atmosferę i komfortowe, nowoczesne pokoje)
WARTE UWAGI
- Pina House (za przyjemną, domową atmosferę, pomocny i uroczy personel, ale z uwagą na problem komarów, lokalizacji, i wentylatory w standardzie zamiast klimatyzacji).
ZNAJDZIESZ LEPSZE (KOLEJNOŚĆ LOSOWA)
- Giang Son Hotel (Ze względu na słaby komfort pobytu, bardzo małą przestrzeń, czystość do poprawy i niezgodność opisu z usługą)
- Minh Vuong Village Resort & Restaurant (za mało atrakcyjną lokalizację, wątpliwe praktyki pozyskiwania pozytywnych opinii, problemy z komunikacją, podrasowane zdjęcia w ofercie i całą masę usterek)
- Thien Phu Garden Hotel (za mało atrakcyjną lokalizację, słaby angielski personelu i niezgodność opisu z usługą)
Jak pewnie zauważyłaś/eś, w niewielkich pieniądzach można znaleźć w Azji naprawdę przyzwoite noclegi z całą masą udogodnień. Cały wpis jest tylko i wyłącznie moim subiektywnym zestawieniem, opartym na własnych doświadczeniach w owych obiektach noclegowych. W większości przypadków, noclegi oferują pokoje o różnych standardach oraz cenach, a ich jakość może się diametralnie różnić. Mam nadzieję, że wpis pomoże Ci podjąć decyzję, gdzie spać w Azji, zaczynając od miejsc takich jak Wietnam i Kambodża.
Jeśli wiesz już, jakich noclegów szukać w Wietnamie, to warto, abyś dowiedział/a się, jak się przygotować na wyjazd do tego pięknego kraju. Powodzenia!