Bali minusy | Bali atrakcje | Kintamani | Bali śmieci | Ubud i atrakcje | Czego nie polubiłam na Bali?
Ten wpis muszę zacząć od jednej ważnej kwestii. Ja pokochałam Bali, pomimo jego wielu niedoskonałości. Jeszcze przed przylotem na wyspę myślałam, że jest to ekstremalnie przereklamowane miejsce i wcale nie zauroczę się nim tak, jak każdy przekonywał. Ciężko mi się przyznać, ale myliłam się! Różnorodność Bali zachwyca, mimo, że piętno na stałe odcisnęła tam masowa turystyka. Jest to poniekąd raj utracony, bo magia i czar tego miejsca z każdym rokiem zdają się bezpowrotnie zanikać. Nie ma za wielu rzeczy, których nie polubiłam na Bali, ale nie byłabym sobą, gdybym pewne kwestie pozostawiła bez komentarza 😉
Warunki na drodze
Listę otwieram szeroko pojętymi „warunkami na drodze”. Pisząc to, mam na myśli przede wszystkim:
- Zagęszczenie aut i skuterów na drodze,
- Kulturę jazdy lokalsów oraz turystów i rezydentów wyspy,
- Kontrole turystów przez policję i łapówkarstwo,
- Krętość dróg i ukształtowanie terenu.
Bali jest ekstremalnie zakorkowane, w szczególności w okolicach najpopularniejszych miast. Mam na myśli stolicę wyspy Denpasar, Kutę, czyli centrum turystyczne wyspy oraz Ubud, duchową stolicę. To wszystko skleja się niemalże w jedną, zakorkowaną aglomerację. Przejazd z punktu A do punktu B jest czasochłonny i dla turysty z pewnością bardzo frustrujący.
Utrudnieniem jest także brawura i ogólna kultura jazdy mieszkańców wyspy. Balijczycy to cudowni, ciepli i uczynni ludzie, ale na drodze, kultura okazuje się być pojęciem względnym. Standardem jest przepychanie, wyprzedzanie, wymijanie czy zajeżdżanie drogi. Balijczycy przyzwyczaili się do tego stanu rzeczy, ale dla turysty taka forma jazdy może być wyjątkowo stresująca.
Ta niedogodność, jest wynikiem innego, szerszego problemu wyspy, jakim jest przeciążenie. Wzrost popularności Bali, jako miejsca turystycznego przyniósł ze sobą ogromne obciążenie, co prowadzi także do nadmiernego zużycia zasobów, zanieczyszczenia i wpływu na lokalną kulturę.
Przemieszczanie się
Na wstępie muszę dodać, że na Bali Grab nie jest specjalnie popularny – według lokalsów ma za niskie ceny. Krótko mówiąc, masz nikłe szanse na znalezienie tam transportu, tym bardziej w szczycie sezonu. Radzę zainstalować sobie aplikację InDrive, gdzie możesz z kierowcą negocjować ceny. Aplikacja jest wyjątkowo przydatna na wyspie oraz w Tajlandii.
Na Bali najłatwiej wynająć sobie kierowcę, który zawiezie Cię pod wskazany adres. Bardzo często taką usługę proponują hotele w których zarezerwowałeś/aś nocleg. Tak było również kilkukrotnie w naszym przypadku. Kierowca przyjechał pod wskazany przez nas adres, odebrał nas i zawiózł bezpośrednio w kolejne miejsce. Nie będę ukrywać, że ceny przejazdów do najniższych nie należą.
Kwoty, jakie zapłaciliśmy za poniższe trasy (kurs na dzień 18.11.23):
- Ubud – Kintamani (ok. 35 km) -> 400 000 IDR, ok. 105,00 PLN
- Kintamani – Lovina (ok. 58 km) -> 550 000 IDR ok. 145,00 PLN (mieliśmy także ofertę spoza hotelu za 500 000 IDR).
Innym sposobem jest wynajęcie skuterów. Bardzo popularna i racjonalna opcja, biorąc pod uwagę ceny przejazdów oraz fakt, że komunikacja miejska nie występuje. Niestety w niektórych regionach (np. Kintamani) stan dróg jest kiepski, a jazda na skuterze dla niewprawionych może być ryzykowna. Jedyne środki transportu to prywatne vany i busy, które kursują do najpopularniejszych i największych miejscowości.
Wniosek jest taki, że nie dość, że Bali jest zakorkowane, to jeszcze z tego powodu zapłacisz więcej.
Huśtawki w Ubud – Aloha Ubud Swing
Instaraj, który zatracił się w swojej komercji. Czy 30$ za kilkugodzinne czekanie w kolejce do huśtawek jest tego warte?
Przyznam szczerze, że tę atrakcję wspominam po prostu źle. Kiedy nasz kierowca nas tam zawiózł, powiedział, że z pewnością spędzimy tu kilka godzin. Pomyślałam sobie, że to musi być super miejsce, skoro tyle wynosi średni czas pobytu. Potem zrozumiałam, że nie chodzi o jakość atrakcji i piękne widoki, a o ilość chętnych i kolejki.
Cały proces wygląda w ten sposób, że podchodząc do kasy płacisz niebotyczną sumę za możliwość pohuśtania się na każdej z huśtawek i zrobienia sobie zdjęć w „koszach”. Za samo wejście, w roli „fotografa”, również musisz zapłacić, ale tym razem skromne 3$. W zależności od opcji którą wybierzesz, otrzymujesz specjalną pieczątkę na dłoń. Na tej podstawie pracownicy wiedzą, czy mają Cię wpuścić na huśtawkę, czy też nie.
Nie ukrywam, marzyły mi się piękne zdjęcia. W Aloha Ubud Swing takich nie otrzymałam. Na zdjęciach od ich fotografa (które również można było wykupić w pakiecie, za bagatela 14$), byłam rozmazana, miałam zamknięte oczy, albo włosy na twarzy. Dodatkowo, huśtawki były tak niekorzystnie ułożone, że nawet mój osobisty fotograf miał problem ze zrobieniem zdjęć, bo pracownicy zasłaniali kadr. Absurdalne było także to, że nawet jak nie planowałaś/eś kupić zdjęć, to fotograf i tak nakazywał Ci pozować pod jego standard. Kiedy tylko skończył, pracownik wyganiał Cię z „koszyka”.
Na huśtawce przysługują Ci średnio trzy „huśnięcia”. Po tym czasie jesteś zatrzymywana/y, ściągana jest z Ciebie uprząż zabezpieczająca i możesz spędzić kolejne 30 minut w kolejce. Ze wszystkich 9 punktów, skorzystałam może z czterech i się poddałam. Spędziliśmy tam ponad dwie godziny, z czego 80% czasu spędziłam na czekaniu. Wiem, że mogłam mieć pecha i trafić na duże obłożenie, ale po rozmowie z kierowcą wiem też, że tu każdy musi swoje odczekać :).
Jeśli masz ochotę wyglądać tak majestatycznie jak te Panie poniżej, to za drobną opłatą 16$ możesz wypożyczyć sukienkę, która ładnie powiewa podczas bujania się. Jak będziesz mieć odrobinę szczęścia, to dostaniesz tą z czystym ogonem 🙂
Podsumowanie
Krótko mówiąc, nie bawiłam się dobrze. Wydaliśmy ponad 115 PLN, aby większość czasu spędzić na ławce w oczekiwaniu na mało korzystne zdjęcia. Cóż, nie ukrywam, modelką nie jestem, więc zdjęcia też mogą być wyzwaniem 😉 Kwota, jak na realia wyspy, jest absurdalna i w tej cenie mielibyśmy dodatkowe dwa noclegi w naszym Homestay’u w Ubud.
Śmieci
O zaśmieconej wyspie Bali krążą już legendy. Mimo, że nie miałam okazji osobiście natrafić na zasłyszane wcześniej hałdy śmieci wyrzucone na brzeg plaży, to i tak pogłoski potwierdzić mogę. Śmieci są, jest ich dużo i często znajdują tuż obok Instagramowych spotów.
Przyczyn tego stanu rzeczy jest wiele:
- niewłaściwa polityka zarządzania odpadami,
- Nieodpowiedzialni turyści i przeciążenie turystyczne,
- Mieszkańcy niedbający o środowisko i brak świadomości ekologicznej,
- Monsunowy klimat (wyrzucający przypływające śmieci na brzeg).
Muchy i pająki w Kintamani
O pięknym i strasznym zarazem regionie Kintamani pisałam TUTAJ. Pokrótce tylko powiem Ci, że nie jest to miejsce dla każdego, ze względu na swoje „walory przyrodnicze”. Owszem, region jest piękny i zdecydowanie warty odwiedzenia, ale to co skutecznie zepsuje Ci urlop w tej okolicy to wszędobylskie muchy i pająki.
Jeśli chodzi o muchy, to problem był tak wielki, że podczas jedzenia, posługiwałam się tylko jedną ręką, bo drugą bez przerwy odganiałam muchy. Siadały wszędzie – na mnie, na talerz, na szklankę. W hotelu przy stolikach, przy których serwowali posiłki, stały kręcące się odstraszacze na muchy, które nie wiele dawały.
Tam gdzie muchy, tam prawdziwy raj miały pająki. Powyższe zdjęcia to tylko przykład, jak wygląda rzeczywistość mieszkańców okolicy. Pajęczyny są wszędzie – na drzewach, liniach wysokiego napięcia, między domami. Tak naprawdę cała wioska jest pokryta pajęczynami. Jedynie właściciele obiektów noclegowych usuwają je ze swoich terenów, aby nie straszyć turystów.
Czy na tym koniec wad?
Jasne, że nie 😉 Wśród minusów wyspy możemy jeszcze uwzględnić:
- Świętą Trójcę wyspy, czyli „Szczury, Małpy, Karaluchy” – wszędobylskie, z natury nieprzyjemne stworzenia, które z pewnością spotkasz podczas pobytu na wyspie
- Kontrowersje z obiektami budowlanymi – ze względu na rozwój turystyki, niektóre projekty budowlane mogą mieć niekorzystny wpływ na środowisko naturalne,
- Bezdomne lub zaniedbane psy
- Wszelką komercję i podejście do turystów.
A może Ty masz jakieś uwagi do Bali?