Muszę przyznać, że rejsy to jedna z moich ulubionych form aktywności na wyjeździe. Statki, katamarany i łodzie od zawsze dawały mi poczucie wolności i swobody. Czuję wtedy, że nic mnie nie ogranicza, świat nie ma dla mnie barier. Traktowałam je także jako osobistą manifestację – dziękowałam światu za to, gdzie jestem i prosiłam o więcej. A to wszystko z wiatrem we włosach i widokiem na bezkresy wód. Tutaj nie mogło być inaczej – wybór padł na półwysep Karaburun oraz wyspę Sazan. Czy Albania i rejs, który jest wizytówką regionu Vlora to dobry pomysł na spędzenie dnia?
VLORA
Praktycznie wszystkie rejsy na półwysep Karaburun oraz wyspę Sazan rozpoczynają się z miasta Vlora. Vlora to także całkiem spory kurort oddalony od Tirany o około 160 km na południe kraju. Z Durres i stolicy organizowane są całodniowe wycieczki, a droga trwa mniej więcej półtorej godziny w jedną stronę.
Pod kątem historycznym, Vlora to ważny punkt na mapie Albanii. To tutaj nastąpiła proklamacja albańskiej deklaracji niepodległości. Tutaj także odbywały się zamieszki związane z bankructwem piramid finansowych oraz to w tym miejscu do niedawna kwitnął handel ludźmi i narkotykami. Jak widać, wiele się tu działo. Ale do tego tematu jeszcze powrócę, bo wątek jest ciekawy 🙂
Linia brzegowa Vlory to również wstęp do Wybrzeża Jońskiego. Większość Albanii leży nad Morzem Adriatyckim, które jest raczej płaskie i nie do końca atrakcyjne. W tym miejscu łączą się dwa morza. Plaże zamiast piasku, mają białe kamienie, charakterystyczne dla wybrzeża Jońskiego. Ze względu na białe podłoże, woda jest błękitna i krystaliczna, a zejście do wody bardziej strome.
Cena rejsów w zależności od statku i rodzaju wykupionej wycieczki, zaczynają się od 25,00 EUR od osoby, ale mogą kosztować nawet 70,00 EUR i więcej. Rejs jest całodniowy, a w cenie wycieczek uwzględnia się transport z innych miast.
DZIKI PÓŁWYSEP KARABURUN – ALBANIA I REJS
Cały obszar półwyspu Karaburun oraz niedużej wyspy Sazan to tereny morskiego parku narodowego Albanii o łącznej powierzchni ponad 125 km2. Półwysep Karaburun to w większości górzysty teren, będący naturalnym przedłużeniem Gór Ceraunian, które wznoszą się wzdłuż wybrzeża Morza Jońskiego. Charakterystyczny krajobraz wybrzeża tworzą surowe formacje skalne i wapienne klify, stromo opadające wprost do morza. Półwysep jest domem dla endemicznych gatunków narcyzów, hiacyntów, oregano, sosen i słynnych oliwek hurma, które dojrzewają na drzewie i nadają się bezpośrednio do spożycia.
Park jest domem także dla wielu gatunków ssaków, ptaków i bezkręgowców. Całokształt tego terenu wygląda zjawiskowo, a sam porośnięty półwysep robi ogromne wrażenie. W obrębie parku morskiego można znaleźć nawet pozostałości zatopionych starożytnych statków greckich i rzymskich, a także wraki z czasów II wojny światowej i stanowiska archeologiczne. Większość z tych miejsc jest jednak niedostępna dla zwiedzających.
Nasz statek zacumował przy Zhanpovel Bay. Jest to nieduża kamienista plaża z podstawową infrastrukturą dla turystów. Znajdziesz tu jedną knajpkę, toalety oraz leżaki płatne od 8,00 do 10,00 EUR (Ceny są ruchome i według przewodniczki zależne od nastroju właściciela. Czasami nie pobiera opłat w ogóle). Na plażę można dostać się tylko drogą morską, nie prowadzą tu żadne drogi dojazdowe.
Na plaży spędziliśmy ponad 3 godziny i będąc absolutnie szczerą – niepotrzebnie. Oczywiście, okoliczności przyrody były piękne, ale zamiast trzech godzin plażowania, wolałabym spędzić ten czas na wyspie Sazan. Przeszkadzał mi tłok, bowiem plaża była niewielka, a ludzi multum. Mimo, że turyści chętnie się kąpali, ja wolałam zachować ostrożność. Na brzegu jak i już pod wodą można było dostrzec wiele jeżowców, przyklejonych do kamieni. Podczas naszego pobytu, przynajmniej jedna osoba nadziała się na szkarłupnie i potrzebna była interwencja opiekunów.
JASKINIA HAXHI ALI – ALBANIA I REJS
Z tej plaży odbywają się także wycieczki speedboatem do jaskini Haxhi Ali. Nazwa wzięła się od znanego albańskiego pirata z wód Morza Śródziemnego, Hadji Alia. Jaskinia stanowiła jego kryjówkę na wodzie i jak później się okazało, nie tylko jego. Badania archeologiczne wykazały, że już w czasach starożytnych, jaskinia była wykorzystywana przez kupców. Mało tego, po podbojach Hadji, jaskinia wciąż pełniła rozmaite funkcje i była regularnie odwiedzana. Stała się na przykład kryjówką dla handlarzy narkotyków. Niestety do czasu, kiedy rząd postanowił częściowo ją zburzyć, uniemożliwiając wpłynięcie większym statkiem.
Obiła mi się o uszy także historie o handlarzach ludźmi i albańskich gangach i mafii, która bardzo upodobała sobie półwysep, ze względu na swoją niedostępność. Oczywiście do momentu, kiedy rząd Albanii nie zamienił obszaru w park morski. Obecność turystów nie jest szczególnie pożądana przez przestępców, ale zakładam, że nikomu z tego powodu nie jest przykro 🙂
Speedboat to nieduża, ale wyjątkowo szybka łódź motorowa. Trasa z plaży do jaskini zajmuje około 20 minut i nie jest to szczególnie przyjemne doświadczenie. Zwiedzenie jaskini z możliwością szybkiej kąpieli kosztuje ok. 15,00-18,00 EUR od osoby, a cała przygoda trwa 50-60 minut. Nie trudno wyliczyć, że w jaskini spędzasz tylko ok. 10-20 minut, co osobiście, w ogóle mnie nie satysfakcjonuje.
TAJEMNICZA WYSPA SAZAN I JEJ HISTORIA
Losy Albanii i wyspy Sazan to jedne z moich ulubionych historii które poznałam. Ta maleńka wyspa (ok. 5m2 powierzchni) miała dla kraju strategiczne znaczenie, zwłaszcza w czasach, kiedy rządziły tu siły komunistyczne. Wysepka została udostępniona do zwiedzania dla turystów w 2015 roku, choć wiele wskazuje na to, że tylko do czasu. Ale o tym nieco później. Niestety, dla turystów dostępny jest tylko skromny fragment wyspy, obejmujący ruiny szkoły i kilka dalej położonych budynków mieszkalnych.
W czasie panowania dyktatora Envera Hodży (Hoxhy), wyspa zamieszkiwana była przez urzędników państwowych, wojskowych i policjantów. Wybudowano im całe osiedla, gdzie razem z rodzinami mogli żyć i pracować. Wyspa posiadała wszystko: kino restauracje, szkołę, sklepy. Wybudowano tutaj również bazę dla okrętów wojskowych oraz fabrykę broni chemicznej na zlecenie Związku Radzieckiego.
PSYCHOPATA I WARIAT
Albańczycy lubią nazywać Envera Hodżę psychopatą i wariatem. To z jego polecenia na terenie całej Albanii wybudowano ponad 750 tys. bunkrów (a tak właściwie schronów) przypominających pieczarki, na wypadek ataku nuklearnego, którego szalenie się obawiał. Podobno, dyktator mając wątpliwości, co do skuteczności, kazał przetestować schron jego twórcy. Schron faktycznie, spełniał swoją funkcję, ale inżynier wojskowy, Josif Zagali, w wyniku wybuchu, ogłuchł na jedno ucho.
Pod rządami Hodży, stalinizm w Albanii żył do 1990 roku. Dyktator miał początkowo dobre relacje z ZSRR, ale wszystko zmieniło się, po śmierci Stalina i przejęciu władzy przez Nikitę Chruszczowa. W wyniku zmian, jakie wprowadzał Chruszczow, Hodża zbliżył się do Chińskiej Republiki Ludowej, która również nie popierała aktualnej polityki ZSRR. Doszło do radziecko – albańskiego rozłamu, a po paru latach również chińsko – albańskiego, bo z Chinami również się nie dogadał.
Hodża był okrutnym megalomanem i paranoicznym stalinistą, który ostatecznie odizolował Albanię od całego świata. W kraju panował całkowity „zamordyzm”, a ludność żyła w skrajnym ubóstwie. Enver do dziś budzi wstręt i pogardę, a konsekwencje jego paranoi wleką się za Albanią po dzień dzisiejszy.
BUNKRY, ŻOŁNIERZE I ŁADNE PLAŻE
Tak jak w całej Albanii kontynentalnej, tak samo tu, wybudowano na rozkaz przywódcy, rozsiane po całej wyspie bunkry – pieczarki. Znajdują się tu także kilometry podziemnych tuneli, wkomponowane w górzysty teren. Podobno, fragmenty wyspy są wciąż zaminowane, dlatego samowolne zwiedzanie jest nieco ryzykowne. Chociaż wiem, że takie sytuacje mają miejsce :).
Aktualnie Sazan jest niezamieszkana (wbrew informacjom, które przewijają się w Internecie). Na wyspie nie ma prądu i jest problem z dostępem do wody, a budynki celowo zniszczono w latach dziewięćdziesiątych. Wyspa jest za to wykorzystywana przez ONZ do ćwiczeń wojskowych, dlatego tylko jej fragment jest dostępny dla zwiedzających. Na co dzień pilnuje jej dwóch żołnierzy, a ćwiczenia odbywają się sezonowo.
Chociaż Sazan to „wyspa duchów”, walorów przyrodniczych nie można jej odmówić. Gdzie jest dzika przyroda, tam jest też piękno. Górzysty, zalesiony teren wyspy widać już z daleka, a dodatkowego uroku dodają kamieniste plaże i kameralne zatoczki.
ALBANIA I REJS A CIEKAWA PRZYSZŁOŚĆ WYSPY
A czy wiesz, że…
…rodzina Dolanda Trumpa interesuje się wyspą? Trwają właśnie rozmowy z albańskim rządem odnośnie możliwości wykupienia bądź przejęcia wyspy w celach inwestycyjnych. Zięć Donalda Trumpa chce stworzyć na wyspie luksusowy kurort z mariną na jachty. Prawdopodobnie ten ruch odbierze wyspie swój dziki i naturalny urok, a w miejscach po ruinach powstaną luksusowe hotele i cała infrastruktura dla bogaczy. Cóż, to dobry argument, aby odwiedzić wyspę, zanim będzie za późno. No chyba, że wolisz poczekać na luksusowy kurort ;).
STYK MÓRZ I KOMPLIKACJE – ALBANIA I REJS
Ten rejs okazał się testem dla wielu uczestników. Na odcinku trasy jaskinia Haxhi Ali – Sazan, wody były wyjątkowo niespokojne. Jak już wspominałam, to właśnie w tym miejscu Adriatyk i Morze Jońskie łączą się, a prądy wzajemnie oddziałują na siebie. Między półwyspem a wyspą tworzy się także przesmyk, gdzie wiatry wieją intensywniej, wzburzając jeszcze bardziej wody obu mórz.
Na efekty skumulowanych zjawisk nie trzeba było długo czekać. W połowie trasy choroba morska dopadła znaczną część gości. Ludzie z głowami w dół wymiotowali pod siebie, za siebie, na siebie, za burtę i w toaletach. Schorowani byli rzucani przez fale, niczym bezwładne lalki w rękach żywiołu.
Przyznam, że jak nigdy nie cierpiałam na chorobę morską, to wtedy pierwszy raz poczułam, że bardzo chcę być już na lądzie. To nie falujący statek sprawiał mi dyskomfort, ale całokształt sytuacji na statku. W powietrzu unosił się smród wymiocin po wcześniejszym obiedzie, a spoglądając na podłogę, można było zauważyć rozlewające się treści żołądkowe. Na tym odcinku rejsu obrałam strategię patrzenia w jeden punkt i niereagowania na dźwięki wokół mnie.
Jestem pewna, że część dolegliwości ciągnęła się za ludźmi do końca. A czekał nas jeszcze półtoragodzinny powrót! Nie wiem, czy ta sytuacja jest standardem podczas tego rejsu, ale uznałam, że wolę Cię uprzedzić. Ba, nawet przygotowałam dla Ciebie krótki poradnik, jak zapobiegać / leczyć chorobę morską, bo wiem, jak bardzo wycieńcza człowieka.
CHOROBA MORSKA
Choroba morska to zespół objawów, które mogą pojawić się podczas podróży statkiem lub innym środkiem transportu wodnego. Choć dolegliwości te częściej dotykają dzieci, mogą również wystąpić u dorosłych, niezależnie od wieku czy płci. Do najczęstszych objawów choroby morskiej należą:
- złe samopoczucie,
- potliwość,
- nudności,
- brak apetytu,
- ogólne osłabienie,
- zawroty i bóle głowy,
- wymioty.
ZAPOBIEGANIE
- Jeżeli wiesz, że cierpisz na chorobę morską, to przede wszystkim zaopatrz się w leki (Aviomarin, Imbisan). Naturalną alternatywą jest korzeń imbiru, który ma działanie przeciwwymiotne. Widziałam także specjalne opaski uciskowe Sea-band, mające zapobiegać mdłościom, ale nie wiem, na ile są skuteczne.
- Nie nastawiaj się na najgorsze. Twoje podejście jest ważniejsze, niż Ci się wydaje. Mózg i żołądek ściśle współpracują ze sobą i jeżeli głowa podpowiada, żołądek może wysłuchać.
- Przed rejsem odpuść ciężkostrawne, tłuste i słodkie posiłki. Proponuję także odpuścić alkohol, napoje gazowane oraz wszystko, co wiesz, że Ci nie służy.
- Nie korzystaj z telefonu, nie czytaj książek, nie obserwuj pasażerów walczących z chorobą i fal na morzu. Staraj się patrzeć regularnie w jeden punkt na horyzoncie.
- Oddychaj głęboko i chwytaj wiatr 😉
LECZENIE I RADZENIE SOBIE Z CHOROBĄ
- Jeśli mimo wszystko, choroba Cię dopadnie to nie panikuj i usiądź przodem do kierunku „jazdy”,
- Nawadniaj się, nawet jeżeli obawiasz się wymiotów. Jeśli masz możliwość, pij wodę z cytryną (kwaśny smak łagodzi odruchy wymiotne).
- Jeśli pojawią się wymioty – CELUJ ZA BURTĘ LUB DO SPECJALNEJ TOREBKI / REKLAMÓWKI. Bądź przygotowana/y na każdą ewentualność tak, aby nie pogorszyć swojej (i innych pasażerów) sytuacji,
- Staraj się utrzymać stabilną pozycję – nie pozwól, by rzucało Tobą na wszystkie strony. Tak naprawdę, wyprostowana pozycja stojąca na środku łodzi to najlepsze, a zarazem najtrudniejsze co możesz zrobić.